Ciemność spowiła moje zmęczone, napuchnięte od strachu oczy. Stan braku przytomności trwał, dopóki na moim ramieniu nie zacisnęły się czyjeś ciepłe palce. Wywaliłam język z pyska grając zwłoki, a będąc tak bliskim śmierci stworzeniem miałam prawo nawet zrobić zeza. Moja agonia jednak szybko została przerwana przez okropne szpony wbijające się do mojej skóry i skaczące wokół mnie szare cielsko. Chcąc jakkolwiek zatrzymać niestrudzony atak smoka, kopnęłam go delikatnie prawą nogą w brzuch. Sabbe wypluł z pyska sporą dawkę toksycznego jadu. Dopiero teraz zauważyłam z kim mam do czynienia. Wpadłam na Kamaiji i jej potężnego czarciego smoka Arbeliala oraz na dwie nieznajome mi twarze jakiegoś mężczyzny o długich włosach i cienistego ledwie widocznego gada. Przywódczyni przedstawiła mi nowego Hodowcę, którego jak zwykle zignorowałam prosząc o wytłumaczenie tego, co dzieje się na wyspie. Jeszcze zmęczonym wzrokiem wpatrywałam się w Sabbe próbującego złapać dużego, kościstego, hebanowego szczura, który ukrył się po chwili w nogach Arbeliala. Dzięki pomocy Amona udało się zatrzymać krwotok z postrzelonego barku odpoczywającego teraz w kawałku długiego materiału. Nawet nie dziękując ani nie domagając się dalszych wyjaśnień, odeszłam od towarzyszy siadając gdzieś na uboczu tyłem do nich. Poprawiłam rozerwaną spódniczkę i jeden ze sztylecików ukrytych między jej materiałem oraz ułożyłam zgrabnie sklejone od krwi i skołtunione rude włosy. Sabbe co chwilę prychał na młodą smoczycę, zachęcając ją do udziału w jego bezlitosnej zabawie. Widząc jednak wyraźną niechęć, podreptał i przysiadł niedaleko mnie zamykając oczy i dumnie wypinając pierś. Nasłuchiwał.
- I co zamierzacie teraz zrobić? - wymruczałam czując odchodzący ból z barku. - Persia nie nadaje się do walki. Jest do niej za słaba, a smok jej za mały i za głupi.
<Kamaiji? Amon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz