- Spokojnie, Amon. Bierz ten miecz - odparłam mu i nie rozumiałam, dlaczego tak mocno się tego wstydzi. - W tym świecie nie specjalnie chcielibyśmy takiego ożywieńca... dlatego raczej już nigdy nie zamachnie się tym ostrzem.
Brnęliśmy przez gęstwiny lasu w milczeniu, było cicho, choć w powietrzu unosił się srogi niepokój. Szliśmy dłuższy czas, Ar niezbyt lubił takie przechadzki i wolałby pewnie polatać, ale wiedział, że za bardzo zwracałby na siebie uwagę będąc w powietrzu. Nagle jednak usłyszałam jak ktoś biegnie i prawdopodobnie upada, a w powietrzu niósł się zapach krwi...
- Poczekaj - zatrzymałam towarzysza samej stając gwałtownie. - Sprawdzę co to było i zawołam cię, gdy będę pewna.
Amon się zgodził, więc razem ze swoim smokiem poszłam sprawdzić, skąd dochodził odgłos. Zauważyłam stromą skarpę, na której dnie widać było złoże kamieni, a na nim leżała kotołaczka z małym smokiem u boku, który ją aktualnie obwąchiwał i trącał nosem, by wstała. Domyśliłam się, że dziewczyna jest nową Hodowczynią, dlatego zawołałam mężczyznę, by tu przybył, jako że nie było niebezpiecznie.
Zeszliśmy wspólnie ostrożnie po skarpie i pierwszą reakcją smoczątka była agresja i chęć obrony właściciela. Przypomniałam sobie o owej osóbce... To była Persia i jej smok Sabbe, namawiałam ją z Olirą, by zaopiekowała się smoczym jajem i przekonała się do smoków mimo tragedii, jaka ją spotkała. Nagle jednak dziewczyna się ocuciła lekko, lecz nadal półprzytomna chyba nas pomyliła z wojskowymi... Uniosła ku górze sztylet i zaczęła nim machać.
- No dalej, dupki! - wymamrotała syczącym głosem. - Któryś z was podejdzie, a ręka, noga, mózg na... naaaaa... - i urwała, padając znów na kamienie.
Spojrzeliśmy po sobie z Amonem i wzruszyłam ramionami.
- Zgarnijmy ją może, co? Nie jest w najlepszym stanie, ale ją znam w miarę. W większej grupie będzie nam raźniej... - zaproponowałam.
<Amon, Persia? Dawaj do nas kobito, będzie fajnie XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz