wtorek, 2 sierpnia 2016

RP: Amon do Kamaiji

Otrzepałem płaszcz z kurzu. Nie wiedziałem w tym momencie czy już umarłem, czy jeszcze żyje. Jeżeli to był smok, to był to najstraszniejszy jakiego chyba w życiu spotkam. Do tego pięknie to uzupełniła puma przemieniająca się w człowieka i mówiąca, że nic mi nie zrobi. "Pięknie". Prychnąłem.
- Nazywam się Amon - odpowiedziałem po chwili namysłu, warząc dokładnie słowa. - Mój okręt, którym płynąłem chyba na inną wyspę niż ta, rozbił się o skały, całkiem niedaleko od brzegu - po chwili wziąłem trochę głębszy oddech i przez zęby dodałem. - To co mam w torbie to moja sprawa, ale jak musisz wiedzieć, to żywność, opatrunki i jakieś jajo... - w głowie znów dodałem: "Oby nie smocze". - W sumie, sama oceń, skoro jesteś 'Hodowcą'... bo to, co zabiłem, raczej nimi nie było.
Gdy usłyszałem z oddali karabin i ciężkie dyszenie smoka Kamaiji, prędko i prawie bezmyślnie zapytałem:
- Co tu się do kurwy nędzy odpierdala? Zostaję poszukiwaczem przygód, ale nie sądziłem, że moją pierwszą przygodą będzie walka o życie i spotkanie... spotkanie smoków!
Usiadłem i zacząłem przeglądać torbę zwiadowcy. Znalazłem to czego szukałem prawie od razu. Postawiłem jajo na ziemi i usiadłem obok niego. Z torby poza tym wyciągnąłem jednego papierosa, ale zauważyłem, że nieszczelny baniak zamoczył całą ich papierową paczkę. Kurwa... - zakląłem pod nosem. - To nie jest mój najlepszy dzień.

<Kamaiji?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz