- Uspokój się, Amonie! - ofuknęłam go. - Normalnie ta wyspa jest oazą spokoju, teraz ludzie po prostu zupełnym przypadkiem dowiedzieli się o jej istnieniu. Ar! - zawołałam smoka. - Załatw paru i wracaj jak najszybciej, my będziemy ukrywać się w lesie!
Smok posłusznie poszedł szerzyć swoje małe piekło, a ja, nim facet zdołał w ogóle zaprotestować, zmieniłam się w klacz, zarzuciwszy łbem wrzuciłam go sobie na grzbiet i czmychnęliśmy z powrotem w las, tym razem w kierunku nocosfery. Chciałam sprawdzić, czy Hetaver dobrze się miewa... Amon bardzo niezadowolony bił mnie pięścią w bok, czym mnie mocno wkurzył, więc stanęłam dęba i cały balast ze mnie zleciał.
- Co ty odpierdalasz! - wydarł się na mnie.
- Ratuję ci życie, durniu - wyjaśniłam spokojnym jak na tą sytuację głosem. Zarzuciłam grzywą. - Nie przedstawiłam się w końcu. Jestem Kamaiji. Pokażesz mi to jajo?
Blondyn pokazał mi swoje znalezisko, a ja uśmiechnęłam się. Nie musiałam nawet chwili się zastanawiać.
- Zgadza się... To smocze jajo - jakoś dziwnie rozjaśnił mi się dzień. - Musisz go chronić. To, co się z niego wykluje, będzie twoim wiernym kompanem do końca życia, jak go dobrze wychowasz.
Amon zdawał się być mocno roztargniony i nie ogarniał wszystkiego na bieżąco, więc stanęłam do niego bokiem i zaprosiłam na grzbiet.
- Wsiadaj, jeśli chcesz być jednym z Hodowców. Wybór teraz należy do ciebie, czy chcesz walczyć za wyspę z własnym smokiem u boku, czy doprowadzić do jej zagłady razem z tymi chciwymi gnojami.
<Amon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz