niedziela, 24 lipca 2016

RP: Olira do Kamaiji

Rano, czyli koło 12, udało nam się pozbierać i poszłyśmy do legowiska smoków, by wyruszyć do Irisfery. Zastałyśmy tam komiczny widok. Arbelial leżał rozpłaszczony na ziemi, a Astra na nim rozwalona jak na kanapie. Zaśmiałyśmy się i smoki leniwie otworzyły oczy, po czym Astra spełzła z Arbeliala, a on mruknął jakby chciał powiedzieć: "mamo, daj mi jeszcze pięć minut, jest poniedziałek". Za jakieś pół godziny udało nam się ruszyć naszych podopiecznych. Widać było, że byli wymęczeni i wiedziałyśmy chyba dlaczego.
- To co, lecimy do mnie? - powiedziałam z uśmiechem, a ona przytaknęła. Wsiadłyśmy na grzbiety naszych smoków i poleciałyśmy. Po kilku godzinach naprawdę szybkiego lotu zobaczyłam w dole mój cukrowy domek i mały ogródek z kwiatami mondiris oraz tęczowymi jagodami. Wylądowałyśmy tuż przed chatką i zeskoczyłyśmy ze smoków.
- Zapraszam do środka - powiedziałam otwierając drzwi. Wewnątrz było słodko i pastelowo. Patrząc po minie Kamaiji było widać, że zaraz zwymiotuje z przesłodzenia. Usiadłyśmy przy małym stoliku w kolorze miętówek i zajadałyśmy ciastka posypane brązowym cukrem oraz piłyśmy herbatę o smaku ciasta z malinami. Pod wieczór poszłyśmy po browar, a później poszłyśmy spać. Smoki coś znowu rozrabiały więc średnio nam się spało, ale no cóż poradzić. Następnego dnia...

<Kamaiji?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz