- Jasne, będę zaszczycony, madam - uśmiechnął się szelmowsko, za co wrzuciłam go do strumienia, przy którym siedzieliśmy. Po chwili również znalazłam się w nim. Cali przemoczeni wyleźliśmy z wody i otrzepaliśmy się z kropelek wody, po czym pobiegliśmy do karczmy. Gdy tam dotarliśmy, usiedliśmy przed kominkiem z piwkiem i gadaliśmy do późnej nocy o wszystkim i o niczym. A smoki zażenowane patrzyły na swoich właścicieli...
<Leo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz