Pewnego słonecznego poranka, Olira wybrała się na spacerek do diablosfery. Jako Hodowca mogła tam wejść, ale poleciała na Astrze do końca irisfery. A bo co, nie chciało jej się chodzić piechotą. No cóż, taki miała leniwy dzionek. Chciała odwiedzić smoka o którym wiele słyszała, Arbelila i jego Hodowcę, Kamaiji. Usłyszała o ich odwadze i zaangażowaniu. Tak więc wyszła ze swojego cukrowo-piernikowego domku, zapięła Astrze siodło, by mogła polecieć i ruszyła na kraniec swojej krainy. Tam rozstała się ze smoczycą i ruszyła sobie szlakiem. Przedzierała się przez wiele niebezpiecznych dróg, obok morza lawy o mało nie dostała palpitacji serca, gdy prawie spadła do niego z klifu. Po wielu dniach dotarła na skraj diablosfery. Szczęśliwa ze swojego sukcesu, usiadła na skałce i zaczęła masować zmęczone, kocie poduszeczki. Nagle nad jej głową coś przeleciało, a zgadnijcie kto to był - Kamaiji i Arbelial...
<Kamaiji?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz